|April in Paris, chestnuts in blossom|

I bought this tutu skirt last year, just before Casablanca Fashion Week. Suprisingly, it goes with totally casual, everyday outfits too. Yesterday I wore it with a vintage sweater, which reminds me of Prada laser cut lace, pale blue shirt and my mums yellow jacket, which seemed to be something absolutely outside my fashion comfort zone, but worked so good with the rest of the outfit that I chose it over my old suede jacket.

Tiulowa spódnica, którą kupiłam rok temu z myślą, że chociaż jest śliczna, to nadaje się raczej na większe wyjścia i okazje, niespodziewanie okazała się dobra podstawą do zupełnie codziennych strojów. Wczoraj miałam ją na sobie z błękitną, haftowaną w kwiaty koszulą i ażurowym swetrem, którego wzór jest na tyle wyrazisty, że przypomina mi laserowe koronki Prady. W roli dodatków kolorowa kopertówka (kategoria "skarby" i "nigdy cię nie oddam") i, jak się okazało, koszmarnie niewygodne buty z Aldo. Kurtka nie jest moja, pożyczyłam ją chwilowo od mamy. Właściwie na początku wcale mi się jakoś szczególnie nie podobała, ale przymierzyłam ją z ciekawości, żeby zobaczyć jak się układa i nagle bum- okazało się, że wygląda dużo bardziej świeżo i oryginalnie niż zamszowa, brązowa ramoneska, którą miałam na sobie wcześniej. Połączenie żółtego i jasnoniebieskiego kojarzy mi się równie pradowo, co grube koronki i ażury. Muszę częściej pamiętać o tym, że wychodzenie ze swojej "strefy komfortu ubraniowego" przynosi czasem ciekawe efekty. 

| vintage shirt, sweater and clutch | H&M skirt | my mum's Escandelle jacket | Aldo shoes |