
Today I want to share with you a mini guide to two districts of London I really like - Deptford and Greenwich. The latter one is quite well known due to its beautiful park and famous prime meridian, whereas Deptford is usually skipped in travel guides of all kind. It may not be the most representable part of the city, but it's multicultural and lively and you can find a lot of hidden gems there.
Its heart and soul is based at Deptford High Street, full of tiny little shops and famous for its Wednesday, Friday and Saturday market. As the neighbourhood is really multicultural, one can find there not only fresh fish or other sea food, but also fruit and veggies from all over the world. I feel like I don't know the names of at least half of them - together with my friend Anna we're planning to go and buy some of the most exotic ones and throw a freestyle cooking party.
Dzisiejszy post to mini-przewodnik po dwóch kolejnych dzielnicach Londynu - Deptford i Greenwich. I o ile ta druga jest przez większość osób znana ze względu na słynny południk i piękny park, tak Deptford jest zwykle w przewodnikach pomijane. Nie należy może do najbardziej reprezentacyjnych dzielnic, ale pokazuje interesujące oblicze miasta i skrywa wiele ciekawostek. No i podobno ma być nowym Shoreditch!
Sercem dzielnicy jest Deptford High Street, z mnóstwem przeróżnych sklepików i odbywającym się kilka razy w tygodniu targiem. W związku z multikulturowym charakterem okolicy można tam kupić nie tylko ryby czy owoce morza, ale i świeże owoce i warzywa z całego świata. Wielu z nich nie potrafię nawet nazwać - razem z Anną planujemy kupić kiedyś kilka najbardziej dla nas egzotycznych i zrobić imprezę z gotowaniem freestyle'owym.










One of my absolutely favourite spots on this street is John Price's grocery shop with the "Robert Walker" sign to make it a bit trickier. I like it not only because they sell a great quality high cocoa content chocolate in reasonable prices, but mostly because of the owner himself. He's always warm and nice and he's also a big photography fan, so he takes tons of pictures of his customers and after developing and priting sticks them to his shop's walls, ceiling and all the other surfaces. Amazing!
Jednym z moich ulubionych miejsc przy tej ulicy jest sklep Johna Price'a, dla zmyłki pod szyldem "Robert Walker". Lubię go nie tylko ze względu na świetnie czekolady z wysoką zawartością kakao w wyjątkowo niskich cenach, ale i ze względu na samego właściciela. Nie dość że jest niesamowicie miły dla klientów, to jeszcze jest pasjonatem fotografii i masowo robi zdjęcia osobom odwiedzającym sklep i ozdabia nimi ściany, sufit i wszystkie inne powierzchnie. Ja też gdzieś tam wiszę!



On Saturdays one of the the best flea markets I've ever seen takes place there. You can find there pretty much everything and it seems that most of the sellers specialise in a golden decade of the '90's, so every five minutes I find there something what reminds me of my childhood . It's a perfect place for all Star Wars fans, every week I see there boxes and boxes full of figures and models (Millenium Falcon included!)
W soboty odbywa się targ staroci, jeden z najlepszych na jakich byłam. Można znaleźć tam dosłownie wszystko, co chwilę natykałam się na jakieś przedmioty kojarzące mi się z dzieciństwem - wygląda na to większość sprzedawców specjalizuje się w latach '90. To idealne miejsce dla fanów Star Wars, co tydzień widuję tam wielkie pudła z figurkami czy modelami - w zeszłą sobotę niemal wróciłam do domu z Sokołem Millenium.









Another highlight of the market is Molly the Dog, the most unflinching dog I've ever seen in my life. Week after week, she's always there, calm and white, keeping an eye on her owner's business or condescendingly accepting snacks from her numerous fans.
Kolejną atrakcją targu jest Molly, pies o wyjątkowo stoickim charakterze. Bez cienia emocji pilnuje co tydzień interesu swojej właścicielki albo spaceruje wśród stoisk i ukradkiem konsumuje przynoszone jej przez odwiedzających smakołyki.


One of the things that give Deptford that unique character is a small river Ravensbourne, called Deptford Creek. During warm parts of the year one can enjoy low tide walks up the creek and listen to stories about the history and wildlife of the district. That's definitely my springtime must-go! Another thing worth noticing is Laban Dance Centre's building, designed by the creators of Tate Modern. It's colorful facade brightens up the area perfectly and there's a nice coffe place inside, they also serve lunches and hot soups.
Przepływająca nieopodal rzeczka Ravensbourne, uregulowana w Deptford Creek, nadaje dzielnicy unikatowy charakter, trochę jak z gry komputerowej (Baldur's Gate II, doki). Kiedy stan wody jest niski, można wybrać się w wycieczkę po dnie i posłuchać o historii i przyrodzie okolicy - zdecydowanie jeden z moich planów na wiosnę. Godne uwagi jest też widoczna po lewej stronie szkoła tańca Laban Dance Centre. Jej kolorowy budynek, zaprojektowany przez twórców Tate Modern, idealnie urozmaica otoczenie.

One of the best hidden gems and at the same time most hilarious thing ever is a Peter the Great's statue. The Russian Tsar have studied ship building in London and for some reason someone's decided to celebrate this fact by raising this unusual monument. Apart from its outsized proportions and general awkwardness, I can't help but wonder who that little sidekick is?
Kolejną ukrytą perłą jest absolutnie najdziwniejszy pomnik, jaki w życiu widziałam. Przedstawia Piotra Wielkiego, rosyjskiego cara, który studiował w Londynie budowę statków. Pomijając dziwaczne proporcję i ogólną groteskowość tej wielkiej instalacji, umieszczonej pośrodku nudnego osiedla, nie daje mi spokoju pytanie, kim jest mały gruby człowieczek po lewej?

From the statue we can easily walk to the beautiful Greenchwich. The best way to discover it is to simpy wander through its little, charming streets. Make sure to go to the waterfront and visit Cutty Sark, an amazing XIX century tea clipper, renovated and open for public.
Od miejsca z pomnikiem tylko krótki spacer dzieli nas od Greenwich. Warto przespacerować się po uroczych uliczkach i koniecznie zajrzeć na nadbrzeże, gdzie stoi Cutty Sark, najszybszy herbaciany kliper z XIX wieku, odnowiony i udostępniony do zwiedzania.






Another important place to see is the the National Maritime Museum, located in the Old Naval College. I didn't have too much time to explore its huge collection, so I'm definitely coming back. However I've managed to spend an hour or so, visiting Ansel Adams' photography exhibition. It's full of his beautiful pictures of nature and inspiring interviews. Reading people's impressions written on tiny little notes was a nice part as well.
Warto wybrać się też do National Maritime Museum w dawnej Królewskiej Szkole Morskiej. Udało mi się właściwie tylko przez niego przebiec przed zamknięciem, na pewno wybiorę się więc jeszcze raz. Dłużej zatrzymałam się za to na wystawie fotografii Ansela Adamsa, z pięknymi zdjęciami przyrody i świetnymi wywiadami. Przy wyjściu odwiedzający mogli zostawić karteczki z opisem swoich wrażeń.



Don't forget to explore all the little lanes, they often hide funny surprises like this hedge sculpture in front of an abandoned house.
Zagłębiając się w boczne uliczki, można odkryć takie atrakcje jak rzeźba z żywopłotu upchnięta w kącie przed opuszczonym domem.

Greenwich is also a perfect place to eat something really delicious. My brother Michal visited me last weekend and we went to see the Christmas Market at Greenwich High Road and grabbed wraps with chopped lamb, herbs and halloumi cheese - they were amazing and kept as full for hours.
Greenwich to także dobre miejsce na zjedzenie czegoś naprawdę pysznego. W zeszły weekend odwiedził mnie Michał, mój brat, i wybraliśmy się na świąteczny targ na Greenwich High Road. Wyszliśmy z genialnymi wrapami z siekaną jagnięciną, ziołami i serem halloumi, którymi najedliśmy się na następne pół dnia.


It was surprisingly cold, so I wore my warmest clothes and a lot of layers. The white faux fur is an old vintage find, burgundy teddy hat/scarf is another great piece from Celapiu and the bag is by Zuzia Górska - I wear it all the time.
Było wyjątkowo zimno, wytoczyłam więc swoje najcięższe ubraniowe działa i wrzuciłam na siebie szereg warstw, z białym sztucznym futrem i bordowym miśkiem z Celapiu na wierzchu. Torba jest od Zuzi Górskiej, noszę ją prawie non stop.

In the afternoon we climbed up the beautiful Greenwich Park Hill, which is one of my favourite parks in London. Besides a huge amount of dogs and squirrels, there's also The Wilderness, which is a home to amazing red and fallow deer. We also went to visit the Royal Observatory and spent a while on its yard, watching people forcing their ways to take a picture of famous prime meridian, which in fact has been moved about 100 meters away.
Po południu weszliśmy na wzgórze pięknego Greenwich Park, jednego z moich ulubionych parków w Londynie. Można tam spotkać nie tylko ogromne ilości psów i wiewiórek, ale i jelenie (co prawda w specjalnej zagrodzie, ale zawsze). Zwiedziliśmy Obserwatorium Królewskie i spędziliśmy dobrą chwilę na dziedzińcu, obserwując ludzi przepychających się do zdjęć nad zerowym południkiem, który tak naprawdę został przesunięty spory kawałek dalej.






The last thing I want to show you today is a nice and cosy pub, a perfect place to warm up and eat something comforting at the end of cold day. Few weeks ago my dear friend Ania (whom you can remember from my Paris posts) has visited me together with her mum. After a long, exhausting walk through the city we stopped at a random place to eat something quickly and the place turned out to be a really nice spot. I had there a really good burger, probably the best one of all burgers I've eaten in London so far. Unfortunately I don't remember the name of the place (will check it out next time I'm in the neighbourhood), but you can find it easily, it's about 400 meters left from DLR Greenwich station.
Na koniec jeszcze jedno miejsce, gdzie można się zagrzać i najeść pod koniec zimowego dnia. Kiedy kilka tygodni temu odwiedziła mnie Ania (którą możecie pamiętać np. z postów o Paryżu) ze swoją mamą, po długim spacerowaniu po mieście wybrałyśmy na chybił trafił jeden z pubów przy Greenwich High Street i, jak się okazało, trafiłyśmy idealnie. Obsługa była bardzo przyjazna, jedzenie dobre (najlepszy burger, jakiego do tej pory jadłam w Londynie) i lokal zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Minus jest taki, że zdążyłam zapomnieć jak się nazywał (sprawdzę!), ale możecie go łatwo znaleźć, kierując się od stacji kolejki DLR Greenwich w lewo - powinien się pojawić po jakichś 400 metrach.


piękne zdjęcia jak zawsze Asiu! cudownie się czyta i ogląda, z tym południkiem nieźle się ludzie nadal nabierają ;) miłej niedzieli ! xx
ReplyDeletesuper post;)
ReplyDeleteczuję, że za kilka lat lub nawet miesięcy wydasz (bo ktoś w końcu ci to zaproponuje) przewodnik styledigger!:)
Mnie mega interesują ludzie, tzn. kogo znałaś przed przyjazdem do Londynu, jak załatwiłaś mieszkanie i jak Ci się mieszka?:) Ogółem -przeprowadzka do innego kraju to duży krok, ciekawi mnie więc aklimatyzacja. pozdrawiam!
Dokładnie.
DeleteŚwietne pomysły, doskonałe zdjęcia! Gratuluje. Niby zwyczajne życie, a po dojsciu do ostatniego zdjęcia myślisz sobie:o... to już koniec? :(
Pozdrawiam,
Damian
Dziękuję! Nikogo nie znałam (jeżeli dobrze zrozumiałam pytanie), mieszkam w akademiku i już dawno się zaaklimatyzowałam, nie miałam z tym żadnych problemów. London jest na tyle blisko i jest na tyle międzynarodowy i podobny kulturowo do reszty Europy, że wcale nie odczuwam tego jako specjalnie dużego kroku:)
DeleteUwielbiam Twój styl pisania i zdjęcia! Dzięki Tobie mam jeszcze większą ochotę na podróż do Londynu : )
ReplyDeletePani w klatce ! Hahah :)
ReplyDeleteUwielbiam Twój blog ! Czytam go już od 3 lat i naprawdę, nigdy dotąd nie znalazłam innego chodź w połowie tak ciekawego jak Twój. Byłam w Londynie kilka razy, jak wybiorę się znowu, na pewno odwiedzę miejsce o których piszesz.
ReplyDeletePozdrawiam,
E.
Nie od dzis marze o podrozy do Londynu, ale poki commoge raczej o tym zapomniec... Nie pomagasz w tym!
ReplyDeleteBardzo fajny post, milos sie czyta troche jak przewodnik-wciaga! Zdjecia sa swietne pokazuja to co najlepsze w ludziach, czyli realacje miedzyludzkie. Dawno nie czytalam tak dobrego postu.
ReplyDeletePs.Fajna ta szkola tanca-cudowny budynek.
http://badzprozna.blogspot.com/
nice trip with you! i seems to be so cold but so beautiful
ReplyDeletemiss you
s
piszesz naprawde ciekawie, nie mogłam się oderwać:) zazdroszczę, na razie to moje marzenie:)
ReplyDelete// pozdrawiam cieplutko, Iza:)
bardzo fajny przewodnik jeszcze nigdy nie byłam na Wyspach ale jak się będe wzbierać to sporządze porządne notatki z Twojego bloga
ReplyDeleteurocza czapka
Piotr I miał bzika na punkcie karłów, więc podczas nauki w Londynie prawdopodobnie jakiś mu towarzyszył ;)
ReplyDeleteAlicja.
Aaa widzisz! Dzięki!
DeleteAsiu, piszę do Ciebie, bo myślę, że możesz mi pomóc. Właśnie kończę studia licencjackie i rozważam kontynuowanie studiów we Francji. Znam dobrze język, o niczym innym nie marzę niż zamieszkanie w Paryżu... ALE boję się. Czy trudno jest zacząć życie "od nowa" za granicą, poznać przyjaciół, przełamać bariery językowe, przywyknąć do innego sposobu życia, odnaleźć się w tym wszystkim... ? Pomóż.
ReplyDeleteZdecydowanie bym pojechała na Twoim miejscu, skoro to Twoje marzenie - bez sensu jest nie robić czegoś, tylko dlatego że czegoś (nie do końca w sumie nawet wiadomo czego) się obawiamy. Dla mnie przeprowadzka do Londynu była naprawdę bezproblemowa, nie czuję że "zaczynam życie od nowa", bo rozmawiam z moimi przyjaciółmi, rodzicami czy babcią co kilka dni przez Skype - moja mama się śmieje, że rozmawiam z nią częściej, niż kiedy mieszkałam w domu. Nie czuję się jakbym przełamywała jakiekolwiek bariery, nie mam specjalnie innego trybu życia - dalej robię to co lubię, tylko w nowym miejscu, mam świetnych ludzi na uczelni i robimy mnóstwo rzeczy razem. No i poznawanie nowego miasta jest ekscytujące. Jedź koniecznie i nawet się nie zastanawiaj.
DeleteZ posta na post jestem coraz bardziej zaskoczona Twoimi zdjęciami - są piękne! Świetnie napisany post - jako fanka tego miasta pewnie skorzystam przy najbliższej okazji :)
ReplyDeleteKolejny fantastyczny post, masz naprawdę duży talent reporterski. Mam tylko nadzieję, że nie przerzucisz się całkiem na "lifestyle", bo kocham Twój styl ubierania i chciałabym oglądać Twoje ciuchy jak najczęściej :)
ReplyDeleteCiuchy też pojawiać się będą:) Dziękuję!
DeleteTwoje zdjecia i wpisy zawsze sa bardzo piekne!
ReplyDeleteOjaaa, uwielbiam Twoje zdjęcia, musisz mieć świetny aparat!
ReplyDeletePosiadanie świetnego aparatu nie zawsze gwarantuje robienie świetnych zdjęć :)
DeleteJa w Londynie jadłam najlepsze burgery w życiu!
ReplyDeleteAsiu, a byłaś już może w Richmond Park-u? Jest przepiękny, można spotkać na prawdę dużo jeleni. Park jest co prawda ogromny (chyba 2 co do wielkości w Londynie), więc można tam siedzieć cały dzień. Polecam wybrać się rowerem. :) A przy okazji gdybyś tam zechciała zajrzeć polecam również wstąpić do Kew (ok.10-15 min spacerem od Richmond nad Tamizą lub autobusem 65) do kafejki ceramicznej (wybiera się np talerz, kubek, miskę itp., maluje się a potem wypalają to w piecu ceramicznym), prowadzą ją Polacy, super atmosfera, można na prawdę fajnie spędzić czas! Polecam i pozdrawiam :-)
ReplyDeleteDziękuję! Nie byłam, ale na pewno się wybiorę, do Kew Gardens planuję wybrać się na wiosnę, kiedy wszystko kwitnie.
Deletenie dla ostatniego zdjecia, reszta jak najbardziej zachwycająca :D
ReplyDeleteTwoje posty z Londynu są wspaniałe, sprawiają, że mam ochotę natychmiast zarezerwować sobie bilety i pojechać tam żeby odwiedzić te wszystkie miejsca, o których piszesz. No i piękne zdjęcia, masz świetny zmysł do ciekawych kadrów i sytuacji.
ReplyDeletelooks so so amazing! love your photography! xx
ReplyDeletenatalieoffduty.blogspot.com
uwielbiam prostotę Twoich zdjęć, szkoda tylko, że już tak mało przywiązujesz wagi do mody ;c
ReplyDeletelubiłam Twoje spoty i stylizacje
Faktycznie Asi stylizacji jest ostatnio mniej (samej mody jednak nie brakuje - widać ją na większości zdjęć) i chociaż bardzo je lubię to sam blog wydaje mi się teraz ciekawszy. Uwielbiam tą wielowątkowość postów, przemyślane i mądre teksty, zdjęcia na których czuć klimat różnorodnej i kosmopolitycznej (w większości) Anglii tak różnej od naszej Polski a sama Asia pisze posty bardziej osobiste, z charakterem i mnóstwem dobrej energii (przecież to ona sprawia, że tak chętnie odwiedzamy bloga) i cieszę się, że chce się nią dzielić z czytelnikami (często na ich własną prośbę).
DeleteJak zwykle świetne zdjęcia i ciekawy temat.
ReplyDeletei love your photos!
ReplyDeletehttp://www.styleandshades.blogspot.com
Swietne zdjecia (jak zwykle). Musze sie przyznac ze w Greenwich bylam wiele razy, natomiast o Deptford jeszcze nie zahaczylam. Musze sie wybrac niedlugo (moze jak sie zrobi troche cieplej).
ReplyDeleteJesli chcesz jelenie nie w zagrodzie to polecam albo Richmond Park albo Bushy Park (choc moze lepiej wiosna, niz teraz :D
Aha, czy ten pub to The Gipsy Moth? Chyba rozpoznaje wystroj: http://www.thegipsymothgreenwich.co.uk/
Dziękuję, na pewno pójdę zobaczyć niezagrodzone jelenie w takim razie:) Właśnie nie, ale jak tylko sprawdzę, to dam znać.
Deletechyba nigdy wcześniej nie czytało mi się Twojego bloga tak dobrze, jak teraz. tak trzymaj:)
ReplyDeletechyba jeszcze nigdy nie czytało mi się Twojego bloga tak dobrze, jak teraz. tak trzymaj:)
ReplyDeletebardzo fajny post, zachęcił mnie do dokładnego pochodzenia po Greenwich, bo mam teraz niedosyt;)
ReplyDeleteŚwietna fotorelacja, bardzo ciekawa! Najbardziej zainteresowała mnie anegdotka o sklepikarzu robiącym zdjęcia klientom :D
ReplyDeleteBardzo lubię oglądać zdjęcia z twoich wypraw;)
ReplyDeleteJestem Twoja czytelniczka dosc dlugo, juz ponad rok. Zawsze milo czytalo mi sie posty, najlepiej wspominam chyba okres z video. Widze, ze od jakiegos czasu zmienilas konwencje bloga. Fajnie, ze sie rozwijasz, odnajdujesz sie w innych konwencjach i sie w nich spelniasz. Mnie jednak nie do konca to odpowiada, tak wiec zycze Ci jak najwiecej inspiracji w przygodzie z fotografia i opuszczam Styledigger...
ReplyDeleteDzięki, farewell:)
DeleteHej, ten pomik z Piotrem Wielkim w towarzystwie karla ma jakoby przypominac o pewnej hmmm, predylekcji cara do roznych dziwow natury:) Swoja droga, rosyjski artysta Michail Szamjakin, tworca tego pomnika, jest tez autorem innych, rownie nietypowych pomikow slawnych osob:)
ReplyDeleteA ja mam pytanie, czy obrabiasz zdjęcia przed wrzuceniem ich na bloga? :)
ReplyDeleteNa 7 zdjęciu od góry jest kobieta w klatce. :)
ReplyDeleteNie pomagasz na moją tęsknotę za Londynem, oj nie pomagasz. Greenwich jest jedną z moich ulubionych dzielnic tego miasta, ma niesamowity urok. Ale jestem też fanką nudnych council houses.
ReplyDeleteI jedna korekta: Cutty Sark jest repliką klipera. Oryginał spłonął jakiś czas temu.
Twój blog jest jednym z nielicznych, które odwiedzam nie tylko ze względu na piękne zdjęcia, ale również ze względu na tekst. Jesteś niesamowicie inspirującą osobą :)
ReplyDeleteZgadzam się w 100% z Anią :)
DeleteCodziennie tu do ciebie zaglądam w poszukiwaniu dawki inspiracji i codziennie ją znajduję. ♥
P.S. Mogłabyś napisać post o fotografii? Byłabym bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam
Wow, how many pics! Im really impressed! Theyre really nice, so raw and well, honest! Really like them a lot
ReplyDeleteAnd the one with the cage lady is simply precious haha!
Will be cming back! Ciao!!!
Wczoraj myślałam o przeprowadzce do Londynu robiąc klasyczne "za" i "przeciw", a po obejrzeniu tych zdjęć robi się jeszcze bardziej "ZA" :) Dziękuję :)
ReplyDeleteJeździsz na snowboardzie?
ReplyDeleteJeździsz na snowboardzie?
ReplyDeleteJesteś naprawdę inspirującą osobą, kocham czytać twoje posty. Od zawsze na zawsze! :)
ReplyDeletewspaniały blog, bardzo różnorodny i to mnie urzekło w nim najbardziej. piszesz bardzo ciekawie, a do tego jeszcze te zdjęcia - aż chce się czytać :) pozdrawiam.
ReplyDeleteTwoje zdjęcia żyją...
ReplyDeletePrzed chwilą natrafiłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że z wielką przyjemnością będę czytać wcześniejsze posty, jak i te pojawiające się w przyszłości.
ReplyDeleteCo do notki to ujął mnie sklep p.Roberta - wydaje się być niezwykle pozytywną osobą, ,a pomysł ze zdjęciami jest odważny, ale przypuszczam, że i ciepło przyjęty przez klientów.