Strony

January 29, 2013

Marseille, France part I


Alright guys, I'm back, rested, refreshed and ready for action. The last few days of my university term were rather stressful and I was basically living in a library, but it's all good now. Straight after submitting our essays, together with my classmates Anna and Chantal, we bought cheap plane tickets (16 quid!) and went to visit a vibrant, multicultural French city, Marseille. We've rented an apartment and for a few days lived just above the Vieux Port, the old harbor of Marseille. I really enjoyed staying there, the city is authentic, exotic and lively and as far away as possible from those "open air museum" kind of cities, where you can only find tourists, students and more tourists. Additionally, this year Marseille has become an European Capitol of Culture for 2013 and we were lucky enough to be there for the opening weekend celebration. It was impressive, with music on every corner, soap bubbles everywhere, parades, and just when we started thinking that this fête can't get any more spectacular...


Jestem z powrotem, obecna, ćwicząca! Miałam sporo pracy i stresów okołouniwersyteckich w ostatnim czasie, ale już odkopałam się spod zaległości i na początek chciałam pokazać Wam pierwszą część z mojego wyjazdu do Marsylii w połowie stycznia. Wybrałam się tam z Anną i Chantal, koleżankami ze studiów, któregoś popołudnia po prostu kupiłyśmy bilety za 16 funtów, spakowałyśmy się w bagaż podręczny i na kilka dni zamieszkałyśmy w mieszkaniu nad starym portem jednego z najstarszych miast w Europie. Marsylia jest prawdziwa, multikulturowa i tętni życiem, daleko jej do miasta-skansenu, gdzie po usunięciu turystów i studentów zostają pojedyncze jednostki. W tym roku Marsylia dodatkowo pełni honory Europejskiej Stolicy Kultury, a nam udało się trafić akurat na weekend uroczyście inaugurujący to wydarzenie. Była muzyka na każdym rogu, balony, bańki mydlane, parady i  właściwie wydawało nam się, że większej fête już zrobić się nie da.


...we've bumped into a breathtaking show on a main square of the old town, when acrobats dressed as glittery angels/chickens were dancing on the lines high above our heads and spilling huge amounts of white feathers, accompanied by a large puffed cupid/Michellin Man. The music started to play and suddenly we've found ourselves dancing in the feathers with a bunch of complete strangers, aged from 3 to 93. And it was fun!


I wtedy właśnie trafiłyśmy na podniebny pokaz akrobatów przebranych za brokatowe anioły/kurczaki, tańczących i rozrzucających punkt o 23 olbrzymie ilości piór nad jednym z głównych placów miasta, w akompaniamencie gigantycznego dmuchanego amora/ludzika Michellin. W szał tarzania się w piórach wpadły nie tylko dzieci, na rynku przez kilkanaście minut trwał masowy, pierzasty taniec.


City had been cleaned by the time we woke up, but we could still spot numerous heaps of feathers in the smaller back streets during the rest od our stay. Actually, I brough quite a lot of them back to London, in my pockets, camera bag and all the other nooks and crannies.


Zanim się obudziłyśmy, miasto zostało posprzątane, ale i tak przez cały wyjazd natykałyśmy się na smętne zaspy pierza w co mniej uczęszczanych uliczkach. Pióra miałam też w kieszeniach, torbie z aparatem i wszystkich innych zakamarkach, całkiem sporo z nich przywiozłam z powrotem do Londynu.


The perfect morning must-eat in Marseille, apart from the classic combo baguette plys chees, contains navettes, a long and really hard biscuites, perfumed with orange flower water. Their taste, together with verben tea, will alyways remind me of this place - they are one of these thing, which lose all their delight and taste when eaten somewhere else that in the place of origin.


Poranek idealny w Marsylii, poza klasycznym zestawem bagieta i ser, musiał zawierać też navettes, długie i koszmarnie twarde ciastka, z dodatkiem wody z kwiatów pomarańczy. Ich smak, razem z herbatą z werbeny, będzie mi się zawsze kojarzył z tym jednym miejscem - to zdecydowanie jedne z tych rzeczy, która po wywiezieniu z miejsca pochodzenia tracą cały smak i urok.


A day after the feather show, we spotted a parade, where every part of Provance region was presenting traditional clothes, dances or food. It was quite funny to look at sheep marching at Marseille's main shopping street or people with shopping bags in their hands, trying to pass round a donkey. I also really liked the fact that there were young people and order people together, not only cooperating, but also looking like they were having a really good time.


Dzień po atrakcjach z piórami trafiłyśmy też na paradę, gdzie każda część Prowansji prezentowała swoje tradycyjne stroje, zwyczaje czy jedzenie. Śmieszne było patrzeć na spacerujące po głównej ulicy miasta owce i ludzi wychodzących ze sklepów z zakupami, próbujących ominąć osła. Podobał mi się też przekrój wiekowy uczestników - wszyscy dziarsko maszerowali razem, od ledwo drepczących dzieci po starsze osoby i wyglądali, jakby naprawdę dobrze się przy tym bawili.


We have also visited an old tobacco factory, which currently houses an exhibition of modern art, a bistro with a coffee place, several little gardens small skatepark and lots of odd vehicles. I didn't enjoy the current exhibition too much, but the place itself is definitely quite interesing.


Odwiedziłyśmy też starą fabrykę tytoniu, która mieści teraz dużą wystawę sztuki współczesnej, bar/restaurację, skatepark i dużo dziwnych wehikułów. Aktualna wystawa mnie nie wciągnęła, była zdecydowanie z gatunku "kawałek drutu i dwie strony objaśnień, co artysta miał na myśli", ale miejsce samo w sobie jest bardzo ciekawe.


One day we've decided to go to Cassis, a little resort by the sea, which is full of people in the summer and almost dead in the winter. We have walked a bit among the beautiful rocky sea shore (this are is famous for so called "French fjords", Les Calanques), discover a small, hidden beach and went to a little restaurant in the port to hide from the rain.


Któregoś dnia wybrałyśmy się też do Cassiss, nadmorskiego miasteczka, które latem jest pełne turystów, a zimą praktycznie wymarłe. Przeszłyśmy się wzdłuż pięknego, skalistego wybrzeża (ten kawałek wybrzeża słynie z tzw. francuskich fiordów, czyli Les Calanques), odkrywając po drodze małą, ukrytą plażę. Zaczął padać deszcz, więc schowałyśmy się na obiad w jednej z portowych restauracji.


My fish was rather average, but Anna ordered mussels and they were fresh and delicious. The sun started to shine, so we spent a little more time on a beach before catching a bus back to Marseille. As I still have loads of pictures, I'll publish the rest of the (my favourite part!) soon. Stay tuned!


Ja średnio trafiłam z zamówioną rybą, ale Anna wzięła małże, które były świeże i smaczne. Na szczęście szybko wyszło słońce i mogłyśmy posiedzieć na plaży, zanim nadszedł czas na powrót do Marsylii. Ponieważ zdjęć jest dużo, postanowiłam moją relacją podzielić - druga, moja ulubiona część, ukaże się niebawem.

68 comments:

  1. uwielbiam twoje relacje z podrozy! i zdjecia sa cudne
    Gosia

    ReplyDelete
  2. chciałabym podróżować tak jak ty. zazdroszczę ci tej 'wolności' ^^

    ReplyDelete
  3. Już się nie mogę doczekać kolejnej części zdjęć. Zawsze potrafisz przedstawić zdjęcia danego miejsca i opowiedzieć o nim w taki sposób, że chciałabym od razu tam wyruszyć i zobaczyć choć część tego co Ty. ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Klaudyna

    ReplyDelete
  4. Fantastyczna relacja, zarówno część opisowa jak i fotograficzna... Czekam na część drugą i pozdrawiam ciepło, kA.

    ReplyDelete
  5. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  6. zdjęcie z dmuchanym aniołem jest na prawdę extra :)

    ReplyDelete
  7. Przepiękne zdjęcia, czysta przyjemność czytać/oglądać twoje posty. Czekam na dalszą relacje:)
    Pozdrawiam Kamila.

    ReplyDelete
  8. Pięknie!
    Historia z pierzem przypomniała mi moje włoskie wakacje i wyprawę na miejski "karnawał". Wszyscy podczas zabawy obrzucali się tzw. coriandoli (to takie konfetti). Do dziś w czeluściach szafy zdarza mi się znaleźć jakieś kolorowe papierki :D Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis! :)

    ReplyDelete
  9. Zdjęcia ciekawe :-) Ale co się stało ze sposobem pisania? Do tej pory pisałaś sprawnie, a tym razem coś stylistyka siadła. Nie do końca 'zgrabnie' ujęte słowa, nagłe zakończenia. Jedno nie wynikało z drugiego. Poprzednie relacje czytało się duuużo lepiej!! :-)

    Oczywiście pozdrawiam serdecznie! :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też jakoś tak mi zgrzytały niektóre zdania, przypuszczam, że to pośpiech - ale czekam niecierpliwie na kolejną część :-) Nigdy bym nie przypuszczała, że Marsylia to miasto, do którego warto pojechać, jesteś lepsza niż najlepszy przewodnik!

      Delete
    2. Gdyby nie emotikony, pomyślałabym, że to moja Mama:) Dzięki za uwagę, pozdrowienia!

      Delete
  10. Piekne zdjecia i pyszne (mam nadzieje) malze:-)
    Potrzebuje wakacji:-)

    ReplyDelete
  11. Joanno, robisz coraz lepsze zdjęcia! Podobają mi się zwłaszcza te z parady, świetne kompozycje. I dziękuję Ci za tą relację z Marsylii, ostatnio zastanawiam się czy nie wyjeczać tam na Erasmusa, teraz widzę, że warto :).

    ReplyDelete
  12. ponawiam moje pytanie z poprzedniego posta:

    Mogłabyś zdradzić sposób w jaki nauczyłaś się tak dobrze angielskiego, że jesteś wstanie podjąć studia w tym języku ?
    proszę o jakieś porady ewentualnie krótki post - bo wchodzi mi baaardzo opornie..

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pozwolę sobie przekleić moją odpowiedź z któregoś z poprzednich postów:

      Uczyłam się od pierwszej klasy podstawówki, gdzieś tak od gimnazjum chodziłam też na prywatne lekcje, no i przez kilka miesięcy chodziłam do liceum w Cambridge. Korzystałam ze zwykłych, szkolnych książek, które wybierali nauczyciele, nie pamiętam nawet tytułów. Jeżeli chodzi o strony, to nigdy nie korzystałam z żadnych przeznaczonych do nauki języka, za to czytam bardzo dużo artykułów online, blogów czy książek po angielsku- nawet nie ze względu na naukę języka, tylko po prostu- bo nie ma polskiego tłumaczenia, albo jest marne. Mam też dużo znajomych, z którymi mogę porozumieć się tylko w tym języku. Jestem leniem, jeżeli chodzi o naukę języków i nigdy nie wkuwałam słówek (chyba że wisiała nade mną groźba jakiejś kartkówki czy testu), bo po prostu mi się nie chciało- uważam że dużo więcej daje naturalne używanie jeżyka/czytanie/rozmowy. Nawet takie głupoty jak regularne tłumaczenie krótkich tekstów łatwiej pozwalają mi zapamiętać nowe słówka czy konstrukcje, niż uczenie się ich na pamięć- pewnie dlatego że muszę poświęcić chwilę na ich odszukanie i przez to lepiej zapamiętuję.

      Powodzenia, trzymam kciuki:)

      Delete
  13. Joanno, robisz coraz lepsze zdjęcia, podobają mi się zwłaszcza te z parady w strojach ludowych, świetne kompozycje! Dziękuję Ci za tę relację, ostatnio zastanawiałam się czy nie pojechać na Erasmusa do Marsylii, teraz widzę, że zdecydowanie warto :).

    ReplyDelete
  14. hej, nie chcę być wścibska, ale strasznie chcę lecieć do marsylii, ale do tej pory znalazłam tylko bilety w lufthansy w dodatku z przesiadką i cena było duuuuuuużo wyższa niż 16 funtów, mogłabyś napisać mi, gdzie dostałaś bilety za 16 funtów? + leciałaś samolotem czy jechałaś busem? z góry dzięki za odpowiedź, a zdjęcia są bajeczne.

    Paulina

    ReplyDelete
    Replies
    1. Leciałam Ryanairem, z Londynu do Marsylii. Dziękuję!

      Delete
    2. od 31 marca będą również loty z Marsylii do Warszawy (Ryanair). Ja zazwyczaj latam liniami Lufthansa, ale są to raczej drogie linie, bądź Air France (z Marsylii do Berlina).

      Delete
  15. Twoje zdjęcia są tak wspaniałe, że mogłabym je oglądać bez końca! Zazdroszczę Ci tych podróży i tych pięknych miejsc które widziałaś..z niecierpliwością czekam na kolejnego posta! :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  16. Pięknie, odwiedziłam Francję kilkakrotnie, ale do Marsylii nie miałam szczęścia dotrzeć, żałuję...

    ReplyDelete
  17. świetna relacja! piękne zdjęcia, aż miło popatrzeć :)

    ReplyDelete
  18. Przepięknie, moje kolejne miejsce w Europie do odwiedzenia! A małże wyglądają przepysznie!

    ReplyDelete
  19. super! czekam zatem z niecierpliwością na kolejną porcję zdjęć! pozdrawiam

    ReplyDelete
  20. Długo czekałam na Twoją relację z Marsylii, ale się trochę rozczarowałam. Mam nadzieję, że w kolejnym poście będzie więcej o samym mieście. Dobrze, że udało Ci się trafić na fetę, to przynajmniej coś się tam działo. Mój stosunek do Marsylii jest raczej obojętny, wolę inne miasta francuskie. Twoje zdjęcia jak zawsze na poziomie. Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  21. Uwielbiam Twoje relacje z podróży ze zdjęciami, które mają niesamowity klimat! Czekam na 2 cz. :)

    ReplyDelete
  22. Po prostu pieknie :)

    http://badzprozna.blogspot.com/

    ReplyDelete
  23. Boże, jak ja uwielbiam patrzeć na zdjęcia robione przez Ciebie! I strasznie zazdroszczę narzędzia pracy - aparat jest najprawdopodobniej świetny!

    ReplyDelete
  24. Jak dla mnie jedne z najlepszych zdjęć do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem.

    Pozdrawiam
    Hot Magenta Blog

    ReplyDelete
  25. Mnie zauroczyło zdjęcie dziecka śpiącego na ramieniu (pewnie rodzica) z pierzastym tłem i "krasnal" pod palmą ;) Super

    ReplyDelete
  26. Naprawdę niesamowite zdjęcia :) Najbardziej cenię w nich to, że pokazują codzienne życie, które zaskakuje mnie swoją magią i spokojem. Czekam na kolejną relację :D

    ReplyDelete
  27. To czego ci tak na prawdę, mocno zazdroszczę to te podróże... rany, jak ja bym tak chciała O_O nawet bym mogła sporo jeździć, ale nie mam z kim, po prostu nikogo z moich znajomych na to nie stać, albo nigdy nie mają czasu, a młodość tak szybko przemija O_O co za smutek:(
    beb

    ReplyDelete
    Replies
    1. U mnie dokładnie to samo:(

      Delete
    2. Nie ma co zazdrościć, trzeba tylko przestać szukać wymówek - znam wiele osób, które podróżują same i bardzo to sobie chwalą, można też poszukać nowych znajomych, użyć couchsurfingu itp. Jest mnóstwo możliwości, jak tylko naprawdę się chce.

      Delete
  28. Kocham twoj styl pisania. Ten post orzypomnial mi, ze mam pusty portfel.... zakochalam sie z miejsca!
    A z innej beczki, fakt, ze ostatniego posta dodalas jakis czas temu zmktywowal mnie przy tworzeniu swojego bloga. Doszlam do wniosku, ze jesli nie mam nastroju, nie powinnam nic pisac, bo lepiej wrzucic cos rzadziej, ale porzadnego. Plis, niech ktos wpadnie i skomentuje, to bardzo motywuje!
    kboo3.blogspot.com

    ReplyDelete
  29. czekalam niecierpliwie na relacje z Marsylii! idealnie trafiłyście z ta ingauguracją :)

    a Francja jak to Francja urzeka na każdym kroku!

    ReplyDelete
  30. Fajnie trafiłaś! Ja Marsylię wspominam jako bardzo, bardzo brudną, ale Les Calanques są obłędne! :)

    ReplyDelete
  31. you basically have the best pictures!

    www.styleandshades.blogspot.com

    ReplyDelete
  32. jeśli drugi post ma być ulubiony to czekam z niecierpliwością. Zdjęcia są piękne, mimo że deszczowe (szczególnie te z parady).

    ReplyDelete
  33. Sledze po cichu Twoje posty juz od jakiegos czasu i zawsze na dluzej zatrzymuje sie przy tych z podrozy. Patrze i napatrzec sie nie moge, jak umiesz zatrzymac moment, zlapac chwile i odtworzyc niezwykly klimat miejsc, ktore odwiedzasz. A moglabys zdradzic jaki obiektyw pomogl Ci w tym reportazu? :) Pozdrawiam serdecznie

    ReplyDelete
  34. Zakochałam się we Francji po raz kolejny. ♥

    ReplyDelete
  35. Aż chce się tam być! Nigdy nie sądziłam, że zamarzę o Francji.

    ReplyDelete
  36. Brakowało mi Twoich postów.
    Śledzę Twoje poczynania od dawna (czy ja już kiedyś nie dziękowałam czasem na namiary do Matteo?) i przez ostatnie 2 tygodnie zaglądałam tu codziennie w poszukiwaniu nowego posta.
    Dzięki :)
    Zrezygnowałaś z planu 365?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale miło, to ja dziękuję! Tak, tutaj wyjaśniam powody: http://www.facebook.com/styledigger/posts/555315601146769

      Delete
  37. Pióra podbiły moje serce!
    "(...) po prostu kupiłyśmy bilety(...)" Wcale nie "po prostu", bo dla większości taka decyzja to szczyt odwagi i spontaniczności. Zazdroszczę Ci takiego podejścia i pasji. Na Twoich zdjęciach widać nie tylko to, co sama zobaczyłaś, ale też to, co czułaś :)

    Pozdrawiam,

    Ewelina

    ReplyDelete
  38. Gorgeous photos! I loved Marseille when I went on my year abroad, it has a bit of a bad reputation which I think is sad. We had a great day there but I'm kicking myself that we didn't go to Cassis it looks beautiful!
    Can't wait to see the other photos
    xxx
    Nina from little nomad

    ReplyDelete
  39. Zazdroszczę Ci spojrzenia na podróże. Nie wiem, jak to robisz, ale Twoje posty są fascynujące, inspirujące i magiczne. Moje z podróży zawsze wyglądają tak nieszczęśnie blado...
    Idę teraz poczytać więcej o navettes.

    ReplyDelete
  40. Dzięki za piękną podróż do Francji w środowy wieczór :)

    ReplyDelete
  41. Marsylia wydaj się być bardzo interesująca :D Twoje posty są "samoczytającesię" :) Wciągają baaaardzooo! Czekam na następny :D pozdrawiam.

    ReplyDelete
  42. Witaj, piękne zdjęcia, ja osobiście jestem zakochana w Paryżu :-) w którym dwa lat temu spędziłam 3 cudowne tygodnie :-) pozdrawiam.

    ReplyDelete
  43. Przepiękne zdjęcia! Pod tym względem to najlepszy z "podróżowych" postów. Stanowczo powinnaś kiedyś zrobić wystawę zdjęć z podróży, są naprawdę dobre.

    ReplyDelete
  44. These are amazing photos!


    xo Jennifer

    http://seekingstyleblog.wordpress.com

    ReplyDelete
  45. nie musiałabym czytać, wystarczyłoby mi tylko patrzeć i patrzeć - Twoje zdjęcia są cudowne i chciałabym kiedyś tak jak Ty umieć dokumentować swoje podróże. a jak do tego jeszcze dołożysz swój tekst, to +kawka i ciasto = udane popołudnie! ;) pozdrawiam

    ReplyDelete
  46. Jakim aparatem robiłaś te fotki? Szczególnie te w nocy?

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  47. CUUUUDOWNE <3 zdjęcia... to sztuka, na pewno będę zaglądać tu częściej ;)

    http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

    ReplyDelete
  48. CUUUDOWNE <3 zdjęcia... to sztuka, na pewno będę zaglądać tu częściej ;)

    http://szmaragdowytalizman.blogspot.com/

    ReplyDelete